“Czy pamiętasz, Panie Boże,
nad Wołyniem łunę krwawą
i ten krzyk z płonącej chaty,
mordowanych przez sąsiadów?”
Serce krwawi i siły opadają gdy patrzę na moich rówieśników i starszyznę, którym się nie chce, nadzwyczajnie w życiu się nie chce, choćby pomyśleć, powiedzieć słowo, mieć zdanie, zaprotestować, zawalczyć o pomordowanych przed laty. To wcale nie było tak dawno temu. Nasze mamy, babcie i prababcie spokojnie te czasy pamiętają. Ja zaś pamiętam jak w domu jako małe dziecko słyszałam rozmowy moich rodziców o tym jak mordowano Polaków i jak za mówienie o tym groziło więzienie, wykluczenie, ubóstwo, a nawet śmierć.
Kozielsk, Katyń, Wołyń. Trzy słowa obok, których ciężko przejść obojętnie, a jednak większość to robi. Zobaczcie Państwo ile lat trzeba było czekać, aby móc zacząć cokolwiek mówić o Katyniu. Można odnieść wrażenie, że wszyscy się już z tym tematem pogodzili i oswoili. Czy można jednak mówić o jakimkolwiek zadośćuczynieniu? Czy można ten temat zostawić? Czy społeczeństwo Polskie na pewno zdaje sobie sprawę z tego co tam się wydarzyło? Jak to wyglądało?
Mój dziadek jako bardzo młody oficer Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego był jedną z tych osób, które zostały wywiezione do obozu w Kozielsku, a następnie wytypowane do zagłady śmierci w Katyniu. Miał szczęście w nieszczęściu, dlaczego? Udało mu się uciec z tego tragicznego transportu. Kiedy jednak wrócił do domu, nikt w drzwiach go nie rozpoznał, był tak zdeformowany na ciele i wycieńczony. Nie chodziło tu tylko o kolosalny wysiłek fizyczny, tortury, prześladowanie i sam powrót z kaźni. Przede wszystkim było to zniszczenie psychiczne po tym czego doświadczył i co widział. W żadnym wypadku nie powstrzymało go to jednak przed dalszą działalnością konspiracyjną, do czasu aż zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Szukali go wszyscy. Niemcy, Rosjanie, Brytyjczycy, NKWD. Wszyscy chcieli informacji i list osób, które były mordowane i prześladowane. Szukali go po wojnie, przez kilkanaście lat, prześladując rodzinę, w końcu wydając na nią polityczny wyrok. Takich historii jak ta były setki tysiący. Takich co nie przeżyli również.
Żyjemy w bardzo specyficznych czasach. Martwimy się o ciepło psa w ogródku, o zwierzęta po drugiej stronie półkuli ziemskiej, o to czy sklepy powinny być otwarte w niedzielę czy nie, o to czy jechać na zakupy do Lidla czy Biedronki, czy oglądać TVP czy TVN, a nie boimy się o samych siebie. Żyjemy jakby nic sie nie działo, i nic się nie wydarzyło. Zdziwieni tym o czym mowię? Jak to o nas samych? Dlaczego mamy się bać o siebie samych?
Pomyślcie.
Czy jeśli cofnęlibyśmy się o 100 lat wstecz, niecałe 100 lat, myślicie, że ludzie się bardziej interesowali tym co się dzieje wokół nich? Czy wierzyli, że ktoś może przyjść i strzelać do ludzi jak do kaczek? Tak, w to mogli akurat wierzyć pamietając wydarzenia I wojny światowej, ale czy wierzyli, że ktoś może eksperymentować na ich ciałach? Gwałcić? Masowo gwałcić? Niszczyć rzeczy, palić domy, wsie całe? Mordować dzieci? Skalpować głowy? Palić żywcem ludzi? Zaszywać zamrodowane dzieci w brzuchach kobiet? Brutalnie bić? Wyżynać? Okradać? Głodzić? Grozić? Wykorzystywać? I, że to wszystko i wiele więcej, robili ludzie żyjący obok? Uwierzcie mi, większość w ogóle nie dopuszczała takich myśli do siebie, tak jak nie robi tego teraz. To jest czysta psychologia społeczna. Człowiek, jak to mówił Arystoteles, jest zwierzęciem społecznym, a więc ma predyspozyjce do życia w grupie, w ktorej isototą jest wywieranie wpływu jeden na drugiego. Sam nie przetrwa, dlatego ma naturalną skłonność do zaufania. Nawet jak nie ufa, to i tak podświadomie pragnie ufać. Czy jednak możemy być po tylu ciosach aż tak nawini, i jak dziecko, jak ofiara wierzyć w to, że więcej już się coś niepowtórzy?
“Chyba byłeś w tamtej porze
gdzieś po innej stronie świata,
bo byś pewnie się zasmucił i przystanął i zapłakał…”
No właśnie.
No właśnie.
Czy my żyjemy w dwóch równoległych światach? Czy liczba zamordowanych prawie 200 tysięcy Wołyniaków/Polaków to jest nic? Sposób w jaki zostali zamordowani i zniszczeni to jest nic? A ofiary? Kiedy przyjdzie odpowiedni czas na to aby upamietnić wszystkie ofiary? Kiedy usłyszymy spektakularne PRZEPRASZAM? Czy w ogóle usłyszymy? Czy mamy prawo odpuścić ten temat?
Nie wiem czy Państwo zauważyli ale zginęły ostatnio dwie osoby? I co? I cisza. Czy gdy następnym razem bomba spadnie na przedszkole Waszego dziecka też będzie cisza? Bo nie wypada stać przy sobie i bronić swoich granic? Nie wolno nam myśleć dalej o sobie, tak jak kilkadziesiąt lat temu. Dalej mamy siedzieć cicho. A gdyby tak Polska rakieta uderzyła w cywila Ukrainy, Izraela, Niemiec? Wyobrażacie sobie tę grę emocjami, zależności, uprzejmości?
Jak mamy reagować “gdy dla dobra sprawy” czytaj wojny na Ukraine, mamy zapomnieć i nie odzywać się w temacie choćby Wołyńskim?
Jak mamy reagować gdy przez kilkadziesiąt lat nie ma pieniędzy dla Kresowian, naszych wysiedlonych, przesiedlonych, wywiezionych Rodaków? A tu nagle są, i to nie małe, i nie ma ich końca, jest dla obych, nie ma dla swoich.
Jak mamy reagować gdy nikt nie walczy o naszą pamięć, i uwaga nikt nie pilnuje żeby to się nie powtórzyło?
Bo uwaga!
Jaką mamy gwarancję, że te geny w niektórych z naszych sąsiadów znowu się nie obudzą?
Czy można lekceważyć liczby?
Na dzień 23 listopada 2022 roku zgodnie z raportem Straży Granicznej od 24 lutego 2022 roku naszą granicę przekroczyło 7.9 mln Ukraińców. Dziennie w jedną i drugą stronę krąży po około 20 tys. osób. Tu nie mówimy już o małej garstce ludzi, u których pradwopodobieństwo podobnego zachowania jest znikome. Tu mówimy o kilku milionach ludzi. Tak, brzmi to strasznie i dla wielu zapewne niedorzecznie, że coś takiego mogłoby się powtórzyć. Ale tak samo pokolenia urodzone pod koniec komuny i na początku postkomuny, wychowane zostały w przeświadczeniu, że żadna wojna nie jest możliwa, że mamy zbawców świata, którzy z napisem na czole “Demokracja Liberalna jest z nami” będą strzec praw i wolności nowego globalnego społeczeństwa, tak oni też wierzyli, że żadnej wojny już nie będzie. Zginęły dwie osoby. Jutro może to być Twoja Matka, Twoje dziecko, to możesz być Ty.
“Czy słyszałeś modłę, Panie,
oczy ojca czy pamiętasz,
gdy hańbili córkę jego
Banderowcy jak zwierzęta?
On na drzwiach ukrzyżowany
błagał „Zmiłuj się nad nami!”
Zlitowali się oprawcy,
skłuli oczy bagnetami…”
O czym świadczy obecna sytuacja w naszym kraju? O tym, że się obrażamy? Że jesteśmy niemiłosierni? Że nie zaciskamy zębów gdy trzeba pomóc? Nie. Jak mało, który kraj zawsze rzucamy wszystko i biegniemy na pomoc każdemu kto tej pomocy potrzebuje. Tak, zdecydowanie jako społeczeństwie mamy nieprzepracowaną kwestię odpowiedzialności za własne szczęście.
Obecna sytuacja mówi o tym, że wciąż nie stoimy jako Państwo-Naród stabilnie na dwóch nogach, że wciąż dajemy się zwodzić i liczymy, że inni zachowaliby się jak tak samo. Mało tego, że inni zachowają się tak jak my. Mówi o tym, że nie pilnujemy własnego interesu, nie stawiamy na siebie, i nie próbujemy rosnąć w siłę, tak jakby nam wciąż nie było wolno. Na co mamy czekać? Aż ktoś nam pozwoli?Koń by się uśmiał. Polityka to nie zabawa, a życie to jest właśnie polityka, czy to się komuś podoba czy nie.
“Czy widziałeś, Ojcze Święty,
patrząc z góry przez firmament,
dzieci śliczne jak aniołki,
na sztachety powbijane?”
Ile jeszcze razy historia ma się powtórzyć?
Ludzie zapomnieli czym były zabory, czym była wojna, zatracają siebie. Tożsamość indywidualna jest jedną z najważniejszych składowych człowieka. Jesteśmy jednak gatunkiem, który przetrwać może jedynie w grupie, stąd tożsamość grupowa jest drugim element, który nas definiuje i buduje. Jeśli nie obchodzą Cię inni, to pomyśl o sobie, pomyśl o sobie jako elemencie składowym przetrwania społeczeństwa. Jeśli nie ochodzi Cię Twoje życie i Twoja przyszłość to zgłoś się do najbliższego lekarza, psychologa, terapuety i nie wypowiadaj się za innych.
“Kto je teraz poprowadzi
na spotkanie z Tobą Boże?
One przecież takie małe,
zbłądzą same w tych przestworzach…
Czy spamiętasz, Panie Świata,
męczenników, tych z Wołynia,
umierali z myślą o Tej,
która nigdy nie zaginie.
Polska o nich zapomniała,
rozpłynęła się w oddali,
czasem drżąca ręka starca
świeczkę jeszcze tu zapali.
Porastają chwastem zgliszcza,
groby toną w bujnej trawie,
jutro już nie będzie komu
świeczki za Nich tu postawić.”
To jak, będzie komu czy nie?
Ciąg dalszy nastąpi…
W cudzysłowie zawarte zostały fragmenty piosenki “Wołyń 43” Lecha Makowieckiego.
Andrea “WGO”
Boże Przenajświętszy!
Mając świadomość tego, że to jest możliwe, że znów gdzieś z otchłani ludzkiej duszy wypełznie na światło dzienne to co nigdy stamtąd wyjść nie powinno, krew w żyłach zamarza. Masz rację kiedy piszesz, że w większości polskie społeczeństwo wypiera z codziennego życia myśli o możliwości zaistnienia takich tragicznych zdarzeń jakie miały miejsce na Wołyniu. Przecież w TVN-ie tego nie powiedzą, nie zaproszą polskiego historyka i nie poproszą go o komentarz do powołania Melnyka na ministra u Zelenskiego.
Jesteśmy jako społeczeństwo niestabilną magmą a w perspektywie mamy proces jej twardnienia.
Czy jest aż tak tragicznie? No jest. Czy jest beznadziejnie? Nie. Bardzo mnie podniosła na duchu historia którą opowiedział Sumliński w Sursum Corda.
Wniosek był taki, że nie wolno tracić nadziei bo nigdy nie wiesz co się zdarzy.
Na nas ciąży szczególny obowiązek bo wiemy i czujemy więcej.
Pamięć jest obowiązkiem Patrioty! Nie wybacza się z urzędu. Wybacza się proszącemu o wybaczenie .
… tymczasem nasi “nowi przyjaciele”(pisownia specjalna!) ,na razie zdjęli dyktę maskującą lwy przed cmentarzem Orląt Lwowskich.
Duda i Morawiecki twierdzą ,że wystarczy …