Czy jest z czego?

Jadę samochodem, słucham mojego ulubionego radia i nagle mam efekt z bajki „Pomysłowy
Dobromir”. Kulka odbija się kilkukrotnie od mojej głowy, rozpryskuje się jak fajerwerk i olśnienie. Mam
tyle powodów do tego aby się cieszyć życiem, że wpadanie w jakiekolwiek dziwne nastroje mogące
skutkować zjazdem w stronę depresji albo innych stanów tego typu, byłoby delikatnie mówiąc
mazgajstwem.
No i tak.
Codziennie budzę się na tyle sprawny fizycznie i umysłowo, że chce mi się wstać i zrobić parę rzeczy
mogących uchodzić za pożyteczne. Mam się do kogo uśmiechnąć i przytulić mając pewność, że ona też
tak czuje. Nie zastanawiam się czy moje dwa 26 i 28 letnie łobuzy pamiętają o staruszku ponieważ
zazwyczaj przynajmniej raz w tygodniu czegoś potrzebują i dzwonią. Ja wtedy trochę się oszukując
myślę, jak to fajnie że chłopaki pamiętają. Dworuję sobie trochę oczywiście i w tym miejscu wspomnę
o rozmowie jaką odbyłem niedawno z tym starszym, który dał nam nieźle w kość jako nastolatek.
Powiedział mi tak. Tata, ja często się z Tobą nie zgadzam. Ja mu na to, i całe szczęście. No i tu kiedy
pomyślę co powiedział dalej to ściska mi gardło i dusi w klacie. Cicho ale wyraźnie walnął, że gdyby co
to skoczyłby za mną w ogień. Usłyszeć coś takiego od syna na którym połamałem kiedyś kij od miotły
i który uciekając przede mną przeskoczył spory żywopłot, to wielka sprawa. To przecież znaczy, że
mimo wielu błędów i porażek kierunek był słuszny. Oboje ukrywaliśmy zaszklone oczy ale wiedzieliśmy,
że coś ważnego się wydarzyło.
On, ten starszy, ma Kubę i Gabrysię a młodszy syn Stasia. Ja wiem, że oni zrobią to samo co ja. Popełnią
mnóstwo błędów ale dobrze wychowają te kochane urwisy i kiedyś, czego im życzę usłyszą, Tato
skoczyłbym za Tobą w ogień.
I właściwie tylko to wystarczy aby cieszyć się i mieć w nosie jakieś tam problemy codzienności. No ale
przecież są inne rzeczy i ludzie. Od niemal roku cieszę się czymś niezwykłym czego się nie
spodziewałem. Zyskałem nową Rodzinę. Jak to jest, że łapię za telefon aby napisać „Czołem!” i wstawić
wilka? Jak to jest, że mi zależy, że sprawdzam, że piszę, że o kimś pomyślę i że czekam na reakcję?
Planuję że będę, porozmawiam, przywiozę placek, kupię książkę, wejdę do Czytelni, spotkam się
i zrobię coś, czego jeszcze nie tak dawno bym pewnie nie zrobił.
I wiecie co? Nie wiem czy tak do końca wiemy co tworzymy. Czy jest potrzeba aby nazywać coś co
wszyscy czują? Odważę się w tym miejscu na wyznanie. W ciągu kilku miesięcy znów obudziła się we
mnie cecha, o której kiedyś mówiłem że jest nieznośna i głupio myślałem, ze przeszkadza mi w życiu.
To lojalność. Czy wpadłem w górnolotność i patetyczny ton? No chyba, ale tak właśnie czuję.
Tytułowe pytanie ma prawo zyskać odpowiedź. Tak, jest z czego się cieszyć.
[07:24]
Eugeniusz Nowak #wgo

1 thoughts on “Czy jest z czego?”

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *