Listopad jest w polskiej tradycji miesiącem szczególnym. Jak przez mgłę widzę obrazy, kiedy
jako mały chłopiec, wraz z rodzicami i rodzeństwem, odwiedzaliśmy cmentarz parafialny
w Psarskiem koło Pniew, niewielkiego miasta na zachód od Poznania. Tam spoczywają moi
dziadkowie, zarówno ze strony ojca jak i mamy. Ktoś może pomyśleć, że dziwnie to zabrzmi,
kiedy wspomnę, jaki wspaniały obiad czekał na nas, w pięknej starej kuchni babci Wiktorii. Już
od progu pachniały kompot z dyni, gotowane ziemniaki i smażony kotlet schabowy. Przy stole
zasiadały cztery pokolenia, i to sprawiało, że nie mogło być nudno. Siedziałem
z rozdziawionymi ustami i wsłuchiwałem się w opowieści, wspominki, żarty wujka Józefa i to
co było najlepsze, czyli jego przekomarzania się z teściową, tzn. moją babcią. Każdy pierwszy
dzień listopada z okresu dzieciństwa, w moim sercu zapisał się jako niesamowity i pełen
ciepłych wspomnień czas, mimo, iż związany z grobami i cmentarzami.
Lata szybko mijają i dziś odwiedzam ten cmentarz z moimi synami i wnukami. Musi minąć
trochę czasu, zanim uświadomimy sobie, ten naturalny proces wymiany pokoleń i jakie ważne
jest to, aby pamiętać. I przecież nie pamiętamy wzniosłych rzeczy, lecz te chwile, kiedy dziadek
przytulił do piersi, albo babcia sięgała do kieszeni fartucha i z uśmiecham dawała cukierka.
Pamiętamy trzask palącego się drewna w kuchennym piecu i syczący czajnik. Kiedy spoglądam
na nagrobną płytę z nazwiskami, to właśnie takie proste chwile przesuwają mi się w głowie.
Zastanawiamy się jakie wartości i zasady zostały nam zaszczepione, przez tych najbliższych
nam Rodaków, członków naszej Rodziny. Pojęcie patriotyzmu zaczynamy rozumieć znacznie
później.
Będę teraz pisał w pierwszej osobie aby jasnym było, że o moje myśli tu chodzi i o moje
rozumienie tego, co z rodzinnego domu wyniosłem. Szacunek do pracy i porządku, to
w Wielkopolsce cnoty, bez których zapewne nie byłoby pomyślności tej ziemi. Głębokie
poczucie, że dla Ojczyzny trzeba żyć i pracować, a tylko w ostateczności dawać ofiarę
najwyższą. Tego nauczyłem się od rodziców moich rodziców, a oni pewnie od rodziców swoich
rodziców. To przekazałem, przekazuję i nadal będę się starał przekazywać moim synom. Oni,
mam wielką nadzieję, będą to przekazywać swoim synom, moim wnukom.
Powyższe słowa musiały się tu znaleźć, ponieważ listopadowe dni, zawsze mnie tak nastrajają.
Jakże inaczej patrzę na polskie obowiązki, od kiedy Wataha Głosu Obywatelskiego wypełnia
znaczną część moich myśli i działań. Łatwiejsze stały się wybory i decyzje jak spędzać czas.
Nie było więc wahań co do wyjazdu do Warszawy w dniu 11 Listopada. Myślę, że długi wywód
na temat historii nie jest tu potrzebny. Napisano już o tym wiele tomów podręczników, literatury
pięknej i pozycji dokumentalnych, lepszych lub gorszych, mniej lub bardziej rzetelnych.
Cokolwiek by nie napisać lub powiedzieć, 11 Listopada pozostanie datą, która symbolizuje
odzyskanie niepodległości Polski po 123 latach zaborów i kradzież naszego majątku
narodowego, a co gorsza, narodowej tożsamości. Nasze obecne problemy z wyłanianiem elit,
to także pokłosie wieloletnich starań zaborców. Polska miała zniknąć z mapy Europy, jednak
dla mocarstw które o tym zdecydowały, ważniejsze było aby unicestwić polskiego ducha.
Niestety, w dużej mierze udało im się to, a obecne działania Unii Europejskiej, zmierzające do
federalizacji, jeśli się powiodą, dopełnią dzieła.
Nie może być i nie będzie na to zgody, aby Polska i Polacy roztopili się w europejskim kotle,
zamienili w bezideową masę bez ducha i tożsamości. Tradycja Marszu Niepodległości 11
Listopada musi pozostać jednym z symboli, wokół którego polscy patrioci mogą budować
i mieć nadzieję, że Rzeczpospolita ich marzeń, sięgająca korzeniami do najwspanialszych
czynów naszych przodków, powstanie i spełni oczekiwania żyjących i zadość uczyni pamięci
tych, którzy za te ideały oddali życie.
Kiedy tego Dnia wjeżdża się do Warszawy, na chodnikach i ulicach widać ludzi, którzy chcą
dumnie nieść biało-czerwone barwy. Zmierzają jak co roku na Rondo Romana Dmowskiego,
gdzie zwyczajowo rozpoczyna się Marsz Niepodległości. Wataha Głosu Obywatelskiego,
zameldowała się tam w zwartym szyku i oczywiście w białych barwach z Wilkiem. Całości
wizerunku dopełniały biało-czerwone i watahowe flagi. Uczucia towarzyszące chwilom
modlitwy czy odśpiewania hymnu narodowego, to bardzo indywidualna sprawa. Moje myśli
tym razem powędrowały ku historii. Przed oczami stanęły mi obrazy przodków, którzy pewnie
w tym czy innych miejscach, także stawali do hymnu. Wspomniałem mojego dziadka
Władysława, uczestnika Powstania Wielkopolskiego. Przez moment byłem nieobecny wśród
tłumów, które za chwilę miały ruszyć w stronę Mostu Poniatowskiego i dalej na Błonia
Stadionu Narodowego. Wszystko odbyło się spokojnie i w duchu pamięci o tych, którzy
przyczynili się do odzyskania wolności. I to pomimo tego, że już kilkanaście dni przed
Marszem a także przy okazji kampanii wyborczej, lewacka strona sceny politycznej, sama i za
pomocą przyjaznych im mediów, zniechęcała, obrzydzała i robiła co mogła, aby Polak-patriota
nie poszedł na marsz, a zwłaszcza nie pomyślał, że polska tożsamość narodowa i pamięć
historyczna stanowią jakiekolwiek wartości. Przekaz lejący się z ekranu takich stacji jak TVN,
POLSAT mniej, a TVP INFO najmniej, był dość jednoznaczny. Mamy się jako naród wtopić
w europejską masę bezideowych “obywateli” Europy i nie rościć sobie prawa do identyfikacji
narodowo-kulturowej.
My i wiele innych patriotycznych środowisk, robimy jednak swoje. „Dlaczego, dla jakiej
przyczyny”, żeby przytoczyć słowa Anzelma Bohatyrowicza z „Nad Niemnem”? Ano dlatego,
że nie znamy dnia ani godziny, w której zostaniemy wezwani przez Rzeczpospolitą, do
obowiązku zaświadczenia w działaniu tego, kim jesteśmy i czy jesteśmy jej godni. Dlatego też,
że nie mamy zamiaru słuchać tych, którzy dla zachowania pozorów komfortu, gotowi są
sprzedać wartości, na których wyrosła Polska. No i w końcu dlatego, że jak głosiło hasło
tegorocznego Marszu Niepodległości: „Jeszcze Polska nie zginęła!”
Jeszcze tego wieczora, znaleźliśmy się w Radomiu. Przywitał nas i ugościł Hotel Iskra na ulicy
Planty 4. Szybko załatwiliśmy niezbędne formalności, aby po intensywnym dniu zasiąść do
watahowej kolacji. Było smacznie i niczego nie zabrakło.
Zastanawiacie się pewnie, czy i kiedy pojawił się On, Duch Zlotu? Nie mogło być inaczej
i stało się. Tym razem magia zaczęła działać w pokoju 215, bo tam właśnie, w mniejszej niż
planowana skali, odbyła się Wieczornica Patriotyczna. Przydał się śpiewnik i przydały się
wilcze głosy. Zaśpiewaliśmy kilkanaście znanych pieśni patriotycznych, a w przerwach
nagraliśmy kilka zwierzeń, mini wywiadów tych z nas, którzy zechcieli się podzielić swoimi
motywacjami do działania w Watasze. Wszystko to okraszone skromnym co nieco do zjedzenia,
jak zawsze własnego wyrobu.
Kilka lub kilkanaście minut po godzinie 23-ciej, wiedząc jak ważne Wydarzenie czeka nas
następnego dnia, udaliśmy się na spoczynek. Po pół godzinie w hotelu zrobiło się cicho. Radom
zasnął chyba wcześniej.
Każdy z nas w sobotni wieczór, przed pójściem spać, myślami był już na Wydarzeniu jakie
czekało nas w niedzielę. To, co w latach 1939 – 1947 wydarzyło się na Wołyniu i w Małopolsce
Wschodniej, na zawsze odcisnęło piętno na relacjach polsko – ukraińskich. Pamięć
o ludobójstwie, dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów ale także przez zwykłych
Ukraińców, którzy ochoczo przyłączyli się do mordowania swoich polskich sąsiadów, nie może
zaginąć. To nasz patriotyczny obowiązek wobec ofiar tego bestialstwa. Od wielu lat, różne
środowiska walczą nie tylko o godne upamiętnienie pomordowanych w nieludzki sposób
Polaków, ale zwłaszcza o ekshumację i chrześcijański pochówek.
Pamięć o Wołyniu, to dla Watahy Głosu Obywatelskiego obowiązek. Tym razem przełożył się
na coś, co wydawało się niemożliwe do zrealizowania. Wsparliśmy organizacyjnie
i finansowo, inicjatywę Michała Pawińskiego z Bractwa Rzeczypospolitej Pięciu Narodów,
Przewodniczącego Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Wołyńskiego w Radomiu.
Opowiedzieć tak tragiczną historię, to nie lada wyzwanie, a zrobić to tak aby powiedzieć prawie
wszystko w krótkim przemówieniu, to wielka sztuka. Michał Pawiński udzielił nam lekcji
historii, którą zapamiętamy na zawsze. Pomnik powstał i to ogromny sukces w Polsce, której
władze są całkowicie obojętne. Nie można tego nazwać inaczej, niż pluciem w twarz ofiarom
ludobójstwa na Wołyniu.
Wspominając o obowiązku, jakim dla Watahy Głosu Obywatelskiego, jest pamięć o Wołyniu,
trzeba także dodać, że Andrzej Poneta przemawiając na zakończenie Uroczystości, złożył
w naszym imieniu deklarację wsparcia akcji „Wołyń na Powązki”.
Obawialiśmy się złej pogody, bo to wszakże listopad. Polacy godzą się z tym, że swój
obowiązek wobec Zmarłych, często wypełniają w deszczu, śniegu, wietrze, mrozie i tylko
czasem przy pięknej pogodzie.
Najstarszy kościół w Radomiu przywitał nas śpiewem młodych ludzi przy akompaniamencie
gitary. Wchodziliśmy do wnętrza i siadaliśmy w ławkach, odprowadzani wzrokiem
zaciekawionych jednolitymi strojami Parafian. Do tego jako Wilki, już przywykliśmy. Intencja
nabożeństwa, jak i udział w wydarzeniu, które niesie ogromny ciężar pamięci
i zadośćuczynienia Ofiarom czegoś, co w ludzkim rozumieniu nie może się pomieścić, dawały
wszystkim siłę. Skupienie i powaga, towarzyszyły nam przez cały czas od wyjazdu
z hotelu aż do ostatniego zdjęcia na cmentarzu przy ul. Limanowskiego. Oczywiste czynności,
działania, obowiązki, wynikające z zaangażowania w Odsłonięcie Pomnika, nie przeszkodziły
nam w oddaniu należnej czci Tym, którzy już tylko z bezimiennych dołów krzyczą o pamięć
i godny pochówek. Pozostaje zawołać za Adamem Mickiewiczem: „Jeśli zapomnę o Nich – Ty
Boże na niebie zapomnij o mnie!”. W imieniu pomordowanych, o ich ekshumację
i pochówek, upomniał się w swoim bardzo emocjonalnym przemówieniu, Ksiądz Tadeusz
Isakowicz-Zaleski, niestrudzony bojownik o należyte upamiętnienie Ofiar tej zbrodni.
Spadające liście, lekki wiatr i chylące się ku zachodowi słońce, które pojawiło się delikatnie
zza chmur, towarzyszyły nam podczas pamiątkowych zdjęć oraz rozmów z uczestnikami
Uroczystości. Od 12 listopada 2023 roku, wszyscy odwiedzający cmentarz przy
Limanowskiego w Radomiu, będą mogli zapalić znicz, położyć wieniec i w chwili zadumy
oddać cześć Ofiarom ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
Listopadowe dni były, są i będą ważne dla każdego Polaka kochającego wartości, tradycję
i polską tożsamość narodową. Nasze życie i czyny pozostaną w pamięci naszych bliskich,
a wielkie narodowe czyny są tym, do czego sięgamy pamięcią wtedy, kiedy potrzebujemy siły.
Dzisiaj tej siły potrzebujemy szczególnie.
Eugeniusz Nowak WGO