Wołyń

Prawie równo rok temu, sprowokowany niezwykłym snem, skreśliłem kilka słów o Wołyniu. Cały czas
pamiętam jak dziwny był to dla mnie dzień, a potem późny wieczór i prawie noc. Pisząc, czyniłem sobie
zarzut, że to tylko słowa i wobec ogromu zbrodni ludobójstwa jaka się dokonała podczas Krwawej
Niedzieli 11 lipca 1943 roku, są one niczym i lepiej byłoby milczeć.
Po osiemdziesięciu latach chciałoby się milczeć, ale nie jest nam widocznie dane aby dopełnić tego, co
jest obowiązkiem chrześcijanina. Pochować zmarłych i odbyć żałobę. Ofiary ludobójstwa nie doczekały
się pochówku. Ich szczątki uświęcają pola, rowy, studnie i wiele innych miejsc, w których skonali po
okrutnym mordzie.
W dniach 8 i 9 lipca Wataha Głosu Obywatelskiego wzięła udział w Konferencji poświęconej pamięci
Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu, w demonstracji pod ambasadą Ukrainy oraz w obchodach
organizowanych przez Stowarzyszenie Kresowian przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Dopełnieniem
była Msza Święta w intencji Ofiar Rzezi Wołyńskiej, odprawiona przez ks. ppłk Mirosława Biernackiego
w Katedrze Polowej Wojska Polskiego.
Każdy z nas, świadomych swojej historii i tożsamości, nosi w sobie pamięć, niezgodę a czasem gniew
wobec oczywistej niesprawiedliwości, kłamstwa i zwykłej obojętności. Bo z czymże mamy do czynienia
w tej historii? Ludzie poszli w niedzielę do kościoła, jak zawsze, zgodnie z tym co nakazywała wiara
i tradycja a także narodowa tożsamość Polaka. Zamiast duchowego uniesienia i pokrzepienia na kolejny
tydzień życia i pracy dla Polski, spotkała ich okrutna śmierć, dokonywana przez ukraińskich
nacjonalistów z OUN i UPA, przy udziale zwykłych ludzi, często sąsiadów. Historycy opisują ponad
trzysta sposobów zabijania i tortur. I nie starczyłoby miejsca na każdą tragiczną historię, której
kulminacją była Krwawa Niedziela, i żadne słowa nie są w stanie wyrazić ogromu tej zbrodni. Kiedy
jednak widzimy jak państwo, które ma obowiązek dbać o pamięć i upominać się o prawo do pochówku,
nie robi tego, przyzwoity człowiek nie może stać obojętnie.
I to właśnie podrywa do działania Watahę. Stajemy wszędzie tam, gdzie trzeba głośno wołać
w imieniu tych, którzy już nie mogą, albo wobec obojętności, braku wiedzy oraz niestety świadomych
działań.
Te dwa dni, które spędziliśmy w Warszawie i w niedalekich Piaskach Królewskich, zapamiętamy jako
potwierdzenie słuszności obranej drogi.
W sobotę 8 lipca 2023 nasz plan zakładał udział w Konferencji „Należna prawda i pamięć – nie zemsta”,
organizowanej przez Stowarzyszenie Kresowian, w Muzeum Niepodległości przy Alei Niepodległości 62
w Warszawie. Jak zwykle przy takich wydarzeniach była okazja spotkania ciekawych ludzi i poszerzenia
wiedzy. Osobiście bardzo przeżyłem możliwość poznania Księdza Isakowicza-Zaleskiego, niezłomnego
wojownika o prawdę na temat Wołynia. Zapowiedź, że „nie wiemy, czy zostaniemy cały dzień” okazała
się prorocza. Ze strony organizatora, Stowarzyszenia Kresowian, nie pierwszy chyba raz, Wataha dostała
sygnał instrumentalnego wykorzystania naszej obecności. W związku z tym, jak zawsze sprawnie
i w sposób zorganizowany, udaliśmy się do Piasków Królewskich, do Ośrodka Wypoczynkowo –
Szkoleniowego „Słoneczna Dolina”.
Już na miejscu dało się poczuć to, co Wilki lubią najbardziej. Przywitał nas piękny las skąpany
w słońcu, rzadko widziane gatunki ptaków, cisza i spokój. Duch Zlotu szybko przystąpił do dzieła
i wspomnienia z Konferencji znikały w atmosferze przygotowań do zakwaterowania, a szczególnie
zapowiadanej biesiady przy ognisku. Nie zabrakło jadła wszelakiego, a co najważniejsze, nie zabrakło
doskonałych relacji i rozmów. Czyż nie to właśnie powoduje, że ciągnie nas do tych lasów?
Zlot WGO to zawsze okazja powitania w naszych szeregach nowych Wilków. Nie mogę nie wspomnieć
o tym, że podczas uroczystości wręczenia watahowych barw, Andrzej podając rękę nowemu Wilkowi,
chyba po raz pierwszy musiał spojrzeć w górę. Rośnie nasza siła organizacyjna, merytoryczna, ale co
także niezwykle ważne, sprawność i siła fizyczna. Nasz Dowódca, już po oficjalnej części związanej
z powitaniem nowych Wilków, jak zwykle nie zawiódł oczekiwań. Kto Go zna, ten wie, że jak już się
rozkręci, to trudno go zatrzymać. Zresztą nikt nawet nie próbuje. Oprócz żartów i opowiastek
dostaliśmy naprawdę dużą dawkę wiedzy i czegoś, co pozwolę sobie nazwać zbiorem zasad i idei.
Kolejny raz, bo tego chyba nigdy dość, usłyszeliśmy „po co, dlaczego”. Celowo nawiązuję do programu,
który jest jednym z dwóch obowiązkowych do obejrzenia przez tych, którzy chcą przystąpić do Watahy.
Andrzej tak naprawdę nie mówił niczego nowego, tylko za każdym razem robi to inaczej. Każdy z nas
ma osobisty odbiór i to co piszę, tym właśnie jest. Usłyszałem, że mam pracować nad swoją wiedzą,
świadomością, zdrowiem i kondycją. Usłyszałem też dlaczego. Po pierwsze dlatego, że bycie lepszym
człowiekiem, Polakiem i patriotą to mój obowiązek wobec Ojczyzny, a po drugie dlatego, że ci,z którymi
walczymy, nie są amatorami. Nasz wysiłek nie może pójść na marne, a tylko wtedy osiągniemy sukces,
jeśli będziemy dążyć do doskonałości na każdym polu. I wiecie co? My mamy coś czego oni nie mają. To
My jesteśmy w prawdzie i to My stoimy po właściwej stronie.
Z samego rana w niedzielę 9 lipca, po wspólnym śniadaniu, szybko znaleźliśmy się na stacji metra
Wawrzyszew, która stała się właściwie watahowym, stałym miejscem zbiórek. Nasz przemarsz ze stacji
metra pod Ambasadę Ukrainy przy Alei Szucha, wzbudzał zainteresowanie przechodniów od samego
jego początku. Kilkuminutowe spóźnienie spowodowało, że Hymn Państwowy odśpiewaliśmy stojąc
w szyku kilkadziesiąt metrów od miejsca demonstracji. To tutaj środowiska patriotyczne zwołały tych,
którzy nie zgadzają się na przemilczanie prawdy o ludobójstwie ukraińskim na Wołyniu oraz na
zaangażowanie Polski w wojnę. Zapowiadana kontrmanifestacja ze trony Ukraińców, była żałosną próbą
zakłócenia pokojowego protestu, zdecydowanie spacyfikowaną przez uczestników w sposób jaki
przystoi polskim patriotom. Tylko porządek i dyscyplina mogły być odpowiedzią na książkową wręcz
próbę prowokacji. Wszystkie środowiska zgromadzone pod ambasadą wyraziły swój stosunek do
obecnej sytuacji, oczywiście w kontekście głównego powodu protestu, czyli niezgody na zakłamywanie
prawdy o zbrodni ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Obywatelach
II Rzeczypospolitej.
Wataha Głosu Obywatelskiego, zwartym szykiem udała się na Plac Piłsudskiego, gdzie przy Grobie
Nieznanego Żołnierza zaplanowana była Uroczystość złożenia wieńców i wiązanek kwiatów dla
upamiętnienia Ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Na rozświetlonym lipcowym słońcem placu,
kilkudziesięcioosobowa, jednolicie na biało ubrana grupa, ustawiona w czwórki niczym kompania
wojska, zrobiła ogromne wrażenie. Wszyscy czuliśmy niesamowitą dumę i nawet mały zgrzyt podczas
wyczytywania delegacji składających kwiaty, nie zmienił podniosłego nastroju. Tym bardziej, że to
zgromadzeni ludzie kilkukrotnie podnosząc okrzyki domagali się aby delegacja Watahy została
wymieniona. I tak się stało.
Podczas przemarszu do Katedry Polowej Wojska Polskiego, wielu z nas prowadziło rozmowy
z podchodzącymi przechodniami. Odpowiadaliśmy na pytania kim jesteśmy, co robimy, gdzie nas można
znaleźć. Może to przedwczesne i trochę naiwne, ale mam wrażenie, że ludzie mają dość zakłamania
w polityce i wyczuwają to na odległość. Drużyny WGO rozsiane po całej Polsce, w terenie wykonują
codzienną ciężką pracę nad poszerzaniem świadomości w społeczeństwie i nad uświadamianiem mu,
że może być normalnie, po polsku, zgodnie z naszą tradycją i tożsamością narodową. Bo tu nie ma nic
nowego i odkrywczego a tylko powrót do wartości. Rodzina, Dom, Ojczyzna i spokojne godne życie we
własnym Kraju. Nie mam wątpliwości, że to właśnie ludzie czują i to ich przyciąga kiedy widzą białe
koszulki z Wilkiem. To właśnie czułem idąc ulicami Warszawy i jakieś tam głupie spojrzenia, uśmiechy
i czasem odzywki, nie były w stanie zmienić dumnej i wyprostowanej postawy.
Tak doszliśmy do Katedry Polowej WP. w której odbyła się Msza Święta w intencji Ofiar Rzezi Wołyńskiej.
Liturgii przewodniczył ks. ppłk Mirosław Biernacki OMI, kapelan środowisk, który wygłosił także
homilię. Niech za komentarz do jego słów posłużą moje skromne myśli przelane na papier
w odruchu sprzeciwu i w formie listu do Księdza Pułkownika:
Księże Pułkowniku,
W ten czas, kiedy w Katedrze Polowej Wojska Polskiego zebrali się uczestnicy obchodów
upamiętniających ofiary ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów, Warszawa była
skąpana w słońcu tak samo, jak 80 lat temu łany zboża i kwitnącego na niebiesko lnu na polach Wołynia.
Słowo ma niezwykłą moc i niczym ziarno pada na glebę z nadzieją, że wzrośnie z niego plon. Tym
bardziej więc rośnie odpowiedzialność siewcy za to co padnie na żyzny zagon. Tak więc słowa rzucane
w przestrzeń wypełnionej po brzegi świątyni, muszą być roztropne ale nade wszystko nieść prawdę.
Wymownym i najczęstszym symbolem tego, że to właśnie prawda odbija się echem wśród tych do
których słowa są adresowane, jest cisza. Dudniąca w uszach i rozdzierająca serce. Właśnie tej ciszy
zabrakło, Szanowny Księże Pułkowniku, podczas homilii, którą Ksiądz wygłosił 9 lipca 2023 roku
w Katedrze Polowej Wojska Polskiego.
Byłem dumny kiedy usłyszałem w słuchawce słowa Andrzeja, że wychodzimy z kościoła. Tylko w ten
sposób można było zademonstrować niezgodę na słowa, które są całkowicie sprzeczne z nauką Kościoła
Katolickiego w kwestii wybaczania, do którego niezbędne są przyznanie się do winy, żal za nie, pokuta
i zadośćuczynienie. Potomkowie narodu sprawców nie poczuwają się do tego w żaden sposób i nie
zgadzają się na ekshumację i godny pochówek pomordowanych. W takiej sytuacji,
o przebaczeniu nie może być mowy. Należy tu przytoczyć słowa: … i nie przebaczaj, zaiste nie w twojej
mocy przebaczać w imieniu tych, których zdradzono o świcie”.
Opuściliśmy Katedrę i po kilkunastominutowych rozmowach na gorąco, udaliśmy się metrem do
miejsca, gdzie zazwyczaj rozpoczynamy i kończymy nasze warszawskie wydarzenia. Wszyscy mieliśmy
poczucie właściwie spędzonego czasu i tego, że nie daliśmy się ochlapać pomyjami.
Na koniec przytoczę jeszcze raz tytuły audycji, które uznajemy za obowiązkowe dla nowych, chcących
wstąpić w nasze szeregi. „Watahy, po co, dlaczego”? Każda Konferencja, Marsz czy inne Wydarzenie
w którym bierzemy udział, na to pytanie odpowiada. „Watahy idą dalej”. Nie ma żadnych wątpliwości,
że obrany kierunek jest słuszny i że z tego kursu nie zejdziemy.

Eugeniusz Nowak

2 thoughts on “Wołyń”

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *